Od kilku lat jestem zakochana we wschodnich słodyczach. Wiem, że są maksymalnie słodkie, mogę je jeść mimo rozsądku bijącego na alarm. No cóż każdy ma swoją słabość. Ja oprócz czekolady uwielbiam baklavę i rachatłukum (czyli tradycyjny smakołyk, zwykle o smaku owocowym i galaretowatej konsystencji z dodatkiem wiórków kokosowych albo orzechów podawany w postaci kostek otoczonych cukrem pudrem). Baklavy nie trzeba chyba nikomu przedstawiać. Uwielbiam jej warstwowość i klejącą słodycz. Najbardziej lubię pistacjową .... Rozmarzyłam się wspominając wakacje w Turcji gdzie baklavy w różnych smakach i kształtach były dostępne w ilościach przemysłowych.
Parę dni temu postanowiłam przygotować baklavę we własnej kuchni (według przepisu mistrza Pawła Małeckiego z kulinarnej strony Lidla). Wyszła naprawdę pyszna i wbrew pozorom wcale nie taka trudna. Polecam wszystkim wielbicielom wschodnich słodyczy
Składniki:
1 opakowanie ciasta francuskiego
60 g rozpuszczonego masła
200 ml wody
150 g cukru
2 łyżki soku z cytryny
2 łyżki miodu
150 g migdałów i orzechów nerkowca posiekanych w drobną kostkę
100 g wyłuskanych pistacji (50 g do ciasta + 50 g do dekoracji) posiekanych w drobną kostkę
1 łyżka mąki