Łamanie prawa jest niestety wpisane w działania człowieka. Przeraża myśl, że gwałtownie rośnie liczba przestępstw popełnianych przez młodych ludzi. Łamią oni prawo coraz bardziej brutalnie - już nie tylko kradną, ale znęcają się, gwałcą i mordują.
Co jest przyczyną demoralizacji coraz młodszych pokoleń? Czy my dorośli popełniamy jakiś błąd powodujący, że młodzi ludzie czują się coraz bardziej bezkarni? Ja wiem, że strach nie jest najlepszym doradcą, ale wydaje mi się, że jeszcze parę lat temu obawa przed wymiarem ścigania, nauczycielami czy choćby własnymi rodzicami powodował, że dzieci bardziej zastanawiały się, czy warto nabroić. Teraz daliśmy młodym ludziom prawa absolutne. W moim odczuciu to broń obosieczna. Z jednej strony wychowujemy ludzi odważnych, w poczuciu nietykalności, potrafiących bronić swoich racji. Z drugiej strony wydaje im się, że każde działanie ujdzie im płazem.
Twierdzenie, że przestępstwa popełniają tylko dzieci z tzw. rodzin patologicznych, to mit krzywdzący tych, którzy ciężką pracą próbują wyrwać się z zaklętego kręgu niemocy. Można jednak dopatrzeć się pewnych zależności. W rodzinach mniej zamożnych lub patologicznych częściej wśród nieletnich pojawia się alkohol czy kradzieże. Największe zdziwienie budzi jednak fakt, że młodzi ludzie wychowujący się w rodzinach przeciętnych lub z tak zwanych "dobrych domów" też wchodzą w konflikt z prawem. Najczęściej mają wszystko: domy, kochających, zapracowanych rodziców, pieniądze, wakacje, gadżety a sięgają po narkotyki, są notowani za bójki i rozboje lub inne przestępstwa.
Do refleksji na ten temat skłonił mnie niedawno obejrzany film „Zabójcy bażantów" w reżyserii Mikkel Nørgaard. Jest to ekranizacja bestsellerowej powieści Jussi Adler-Olsen pod tym samym tytułem. W zasadzie nie przepadam za takimi filmami. Wolę kino lżejsze pogodniejsze albo chociaż takie, które nie tłucze mnie przemocą między oczy i nie wylewa krwi z ekranu.