Pierwszy raz kasztany jadalne widziałam na amerykańskich przedświątecznych filmach, gdzie główni bohaterowie wędrowali przez ośnieżone i świątecznie oświetlone uliczki małego miasteczka i z papierowych tubek podjadali gorące pieczone jadalne kasztany. Czasem robili przerwę na tę przekąskę podczas zabaw na lodowisku (koniecznie ubrani w kolorowe swetry w renifery i bez kasków i ochraniaczy ). Podczas jednej z jesiennych zagranicznych podróży i my skusiliśmy się na ten smakołyk i przepadliśmy z kretesem.
Jadalne kasztany są bogate w skrobię, zawierają dużo błonnika i witamin z grupy B. Mogą je bezpiecznie jeść osoby cierpiące na celiakię i anemię .
Podobno świeże i młode kasztany można jeść na surowo. Nigdy takich nie jadłam. Na pewno można je za to gotować, upiec (około 40 minut w temperaturze 180stC) lub uprażyć na patelni. Koniecznie trzeba je przedtem naciąć na krzyż z wypukłej strony, żeby podczas pieczenia lub obierania kasztany nie wybuchły. Podobno Włosi i Francuzi wrzucają czasem upieczone kasztany do szklanki z czerwonym winem, żeby nabrały winnego aromatu. Nigdy tego nie robiłam, sprawdziłam za to, że doskonale smakują w towarzystwie dobrego wytrawnego czerwonego wina.
Polecam!
Spróbuj także
Ślimaki z ciasta francuskiego z cukinią i kozim serem
Domowe chipsy
Coś do pochrupania czyli zdrowe odpowiedniki słonych przekąsek