Bardzo lubię, kiedy w restauracjach, po przyjęciu zamówienia, przynoszą poczekajki. To takie małe dania, żeby burczenie w brzuchu nie zagłuszało rozmowy. Czasem bywa to świeże pieczywo z masłem, czasem włoskie paluchy, czasem malutkie tartinki z pastą.
Kiedyś dostaliśmy świeże pieczywo a do niego, do maczania, oliwę smakową na talerzyku. Od tego czasu oliwa doprawiona po mojemu jest częstym gościem na naszym stole. Ma jeszcze jedną zaletę: zrobiona w przezroczystym naczyniu (słoiczku, buteleczce) może być również elementem dekoracyjnym na stole. Przy wyborze naczynia pamiętać trzeba tylko o tym, że po wyjedzeniu oliwy trzeba będzie to naczynie umyć. Dlatego wysokie butelki, choć bardzo dekoracyjne, są mało praktyczne. Ja mam do tego celu słoiczek z korkowym zamknięciem. Do słoiczka wkładam dwa lub trzy ząbki czosnku, kilka ziarenek kolorowego pieprzu i gałązki świeżego rozmarynu. Całość zalewam dobrą oliwą i odstawiam na dwa dni.
Potem świece na stole, świeża bagietka, lampka czerwonego wina, oliwa i miły początek wieczoru gotowy.