Czy prośba dziecka „Chodźmy do kina” budzi w was chęć ucieczki na drugi koniec miasta a na widok kolejnej rysowanej postaci zaczynacie się nerwowo drapać? Diagnoza? Alergia na kreskówki. Ja jej na szczęście nie mam. Powiem nawet więcej, jeśli przegapię jakiś rzeczywiście interesujący film dla dzieci w kinach staram się to nadrobić w inny (legalny) sposób. Dzięki temu jestem na bieżąco w postaciach pojawiających się w dziecięcych rozmowach, potrafię wytłumaczyć szczególnie trudną sytuację, której mały rozumek nie pojął. Wspólnie śmiejemy się, przeżywamy przygody i wspominamy dialogi. Płaszczyzna porozumienia - bezcenna. Jednak, jak każdy dorosły, wyciągam z filmów, coś innego niż tylko kolorowe postaci i wartką fabułę. Odkąd chodzę do kina z dziećmi, coraz częściej dochodzę do wniosku, że przemysł filmów rysunkowych tylko pozornie przeznaczony jest dla dzieci. Na szczęście twórcy tych produkcji zdają sobie sprawę, że maluchy same do kina nie przyjdą. Film ma trafiać w równym stopniu do dzieci jak i ich rodziców i opiekunów. Każda szanująca się produkcja ma w sobie coś do zaoferowania dorosłym kinomanom. Może to być wyjątkowa grafika, głębsze przesłanie, żart sytuacyjny czy aluzje do współczesnego życia. Do moich ulubionych produkcji należą „Smoki”, które wielokrotnie oglądałam z równym zainteresowaniem. Doskonała treść, pomysł na postaci, perfekcyjne wykonanie, emocje, żart, czyli wszystko czego potrzebuję, żeby dobrze się bawić. Są też filmy, które mają „drugie dno”. Opowieść i kolorowe obrazki dla małego odbiorcy a coś więcej dla dorosłego. W „Krudach” znalazłam sposób na przełamanie swoich słabości, walkę z lękami, próbę nawiązania porozumienia miedzy pokoleniami i konsekwencje chęci chronienia dzieci przed ich wyborami. Podobne przesłanie niesie „Merida Waleczna”. Ten kto ma w domu dojrzewającą nastolatkę, wie o czym mówię. Merida, to film o stosunkach między mamą a córką, o umiejętności postawienia się w sytuacji drugiej strony, o bezpardonowym zmuszaniu do podjęcia działań a także o odwadze w pozostaniu wiernym swoim przekonaniom. Dla dorosłych jasne jest też, że każde działanie ma swoje konsekwencje. „Up” to film o tym, że nie warto odkładać marzeń na później. Może się również okazać, że nasze autorytety nie wytrzymują upływu czasu i że ludzie na pozór wartościowi, stawiani za wzór w rzeczywistości są nie warci jednej naszej myśli a cel nie zawsze uświęca środki. Chyle również czoła przed twórcami „Krainy lodu”, która jest piękna, ma porywającą muzykę w rewelacyjnym wykonaniu i wiarę w siłę miłości, nie tylko między kobieta i mężczyzną. To tylko niewielka część moich ulubionych kreskówek. Pośród bardzo wielu produkcji dla dzieci obejrzałam kilka, do których wracać nie chcę lub/i nie pozwolę, żeby wracały moje dzieci. Jednym z najgorszych filmów, które obejrzałam w kinie jest „Mambo Lula i piraci”. Zarówno scenariusz jak i jakość wykonania były poniżej moich oczekiwań. Kolejnym filmem, do którego nie mam ochoty wracać są „Pudłaki” Przesłanie może i ponadczasowe, wartościowe i uniwersalne, ale forma przekazu odrzucająca. Rzadko oglądam mądry film, który jest tak brzydki i odpychający, że przesłania to jego merytoryczną wartość. Na szczęście tych fatalnych filmów jest naprawdę niewiele. Może więc czasem warto zastanowić się, czy filmem dla dzieci nie zastąpić kolejnej zachodniej (albo) polskiej produkcji filmowej, przepełnionej komputerowymi efektami specjalnymi lub tak nudnej, że z przerażeniem patrzysz, że minęło dopiero 20 minut filmu.