Codzienność bywa trudna, monotonna, zapracowana. Czasem wieczorem czuję się jakbym do piwnicy wrzuciła tonę węgla, dlatego od kina, teatru czy lektury oczekuję raczej relaksu, oderwania od codzienności i pozytywnego naładowania akumulatorów. Nie znaczy to jednak, że z filmów i przedstawień teatralnych wybieram wyłącznie komedie a z książek kryminały (choć jedne i drugie, bardzo sobie cenię). Muszę się nastawić duchowo na trudną lekturę i wiedzieć, ze idę do kina na film, który ma mnie sponiewierać. Często też czekam na te szczególnie trudne filmy i oglądam je w domowym zaciszu. Mogę wtedy w dowolnym momencie przerwać oglądanie, odetchnąć, ochłonąć i powrócić do śledzenia akcji.
Dziś jednak zdecydowaliśmy się pójść do kina na jeden z tych trudniejszych filmów. Skuszeni rekomendacjami znajomych nie czekaliśmy i obejrzeliśmy „Zimną wojnę" Pawła Pawlikowskiego w kinie. Przyznam, że było to dobra decyzja a doskonałe recenzje filmu naprawdę nie są przesadzone.
Początek filmu: fragmenty ludowych utworów i przesłuchania do zespołu ludowego doskonale wprowadzają w atmosferę lat 50tych i 60tych zniszczonej wojenną pożogą Polski. Poznajemy też od razu głównych bohaterów filmu: Lecha Kaczmarka (Borys Szyc), Irenę Bielecką (Agata Kulesza), Wiktora (Tomasz Kot) oraz Zulę (Joannę Kulig). Zula - interesująca dziewczyna z niejasną przeszłością, od początku przyciąga jak magnes Wiktora. O ile rozwijający się romans między Wiktorem i Zulą jest właściwie oczywisty o tyle jego burzliwe koleje zaskakują, wzruszają i rozczarowują jednocześnie.
Losy bohaterów, którzy nie potrafią żyć ze sobą i żyć bez siebie, toczą się w powojennej Europie, w szarej, smutnej Polsce, Berlinie, Jugosławii i Paryżu mekce artystów. Monochromatyczny czarno-biały film realistyczny i ascetyczny robi przejmujące wrażenie. Do bólu oszczędne tło doskonale podkreśla mistrzowskie kreacje aktorskie. Wiktor - to muzyk romantyczny introwertyk, artysta-kompozytor zakochany w Zuli trwale i bez pamięci. Zula – utalentowana dziewczyna przeistacza się od szarej myszy do estradowej artystki. Jej uroda, magnetyzm i niezwykły głos sprawiają, ze jest idealna do roli klasycznej femme fatale, która komplikując sobie i ukochanemu mężczyźnie życie dąży do nieuchronnej katastrofy.
Pełną emocji i treści atmosferę filmu w niezwykły sposób podkreśla muzyka. Usłyszeliśmy ludowe przyśpiewki, utwory propagandowe, jazzowe standardy i poezję śpiewaną. Dopełniają one kolejne sceny, wprowadzają w nową rzeczywistość, przekazują emocje w sposób wywołujący ciarki na plecach.
„Zimna wojna" to film niecodzienny pod każdym względem. Forma, aktorzy i ich gra muzyka pozostaną we mnie na długo. Jeśli lubicie nieoczywiste kino obejrzyjcie go koniecznie. Ciekawe, czy w Was, tak jak we mnie, film ten będzie wzbudzał jednocześnie wzruszenie, irytację i złość.
Polecam!
Przeczytaj także