Wszyscy wiemy czego możemy się spodziewać po filmie sklasyfikowanym jako komedia romantyczna. Mamy miłosną tematykę, trochę komedii, trochę melodramatu, humor, dowcipne dialogi i porywającą parę bohaterów. Takie filmy mają tylu zwolenników co zagorzałych przeciwników.
Filmy tego typu cieszyły się największym powodzeniem w latach 30tych i 50tych ubiegłego wieku. Warto tu wspomnieć klasykę gatunku „Sklep na rogu" Ernesta Lubitscha,"Pana z milionami" Franka Capry czy „Miłość po południu" Billy Wildera. Potem rozwój kina sensacyjnego spowodował, że romantyczne produkcje zeszły na dalszy plan. Kiedy ludzie zaczęli mieć dosyć bezczelnych złodziei, agentów specjalnych, dobrych i złych policjantów twórcy sięgnęli do wzorców sprzed lat i w latach 90tych powstały cieszące się ogromną popularnością „Masz wiadomość", „Cztery wesela i pogrzeb", „Pretty Woman" czy moje ukochane „Nothing Hill".
Schemat scenariusza komedii romantycznych także jest stały. Losy dwojga bohaterów splatają się przypadkowo. Na początku można powiedzieć, że się nie lubią. Ona egzaltowana, on grubiański i żadnej nici porozumienia. W końcu jednak okazuje się, że są sobie przeznaczeni i mamy „żyli długo i szczęśliwie". Mimo przewidywalności akcji i jej zakończenia komedie romantyczne mają swoich wiernych fanów. Często oglądamy je również dla ulubionych aktorów. Meg Ryan, Tom Hanks, Hugh Grant, Julia Roberts, Jennifer Aniston grali w wielu równych filmach, ale w serca zapadli dzięki rolom w romantycznych produkcjach.
W kanon komedii romantycznych doskonale wpisuje się wiele polskich filmów. Ostatnią tego typu produkcją i w moim odczuciu jedną z lepszych jest „Planeta Singli" Mitji Okorna. Twórcy wraz z aktorami nie wyważają na nowo otwartych drzwi. Nie próbują nam również wmówić, że wymyślili komedię romantyczną. Korzystając z typowych motywów: wiary w przeznaczenie, odkrywanie i dojrzewanie uczucia, z wdziękiem zabierają nas na planetę miłości: romantycznej, smutnej, wiernej, toksycznej, burzliwej, zwariowanej ale w końcu tak bardzo potrzebnej do życia każdemu z nas (choć nie każdy się do tego przyznaje).
Ania (Agnieszka Więdłocha) nauczycielka muzyki w jednej w warszawskich szkół podstawowych spotyka na swej drodze Tomka (Maciej Stuhr), zbyt pewnego siebie celebrytę, znanego z jednego z telewizyjnych programów. Pierwsze spotkanie, jak się można domyślić, jest spektakularną klapą. Podczas drugiego bohaterowie dochodzą do pewnego rodzaju porozumienia. Ona ma będzie chodzić na spotkania z poznanymi w Internecie mężczyznami, później on, na podstawie jej relacji stworzy kolejne odcinki programu. Układ niemal idealny - ona może szukać miłości, on ma gotowe pomysły na show. Niemal, bo pośród wielu mniej lub bardziej nietrafionych obiektów randek pojawia się Ktoś, z kogo Ania absolutnie nie ma ochoty żartować.
Czy ten Ktoś będzie tym jedynym przekonajcie się sami oglądając film.
Niekwestionowanym plusem „Planety Singli" są doskonale dobrane pary uzupełniające się jak Agnieszka Więdłocha i Maciej Stuhr czy Weronika Książkiewicz i Tomasz Karolak miedzy którymi aż iskrzy od emocji. W pamięć zapadają również postaci Piotra Głowackiego, Ewy Błaszczyk, czy Danuty Stenki.
Wielbicieli komedii romantycznych do obejrzenia „Planety Singli" z pewnością nie trzeba namawiać. Pozostałych może przekona plejada polskich aktorów, świetna gra, zabawne i pełne polotu dialogi, świetna muzyka. Podczas tego filmu można płakać zarówno ze wzruszenia jak i ze śmiechu.
Polecam!