Dziś chciałabym zaproponować Wam niezwykłą podróż w towarzystwie Reese Witherspoon. Aktorka tworzy tym razem dojrzałą kreację Cheryl próbującej w nietypowy sposób posklejać swoje rozsypane życie w filmie „Dzika droga" (2014) w reżyserii Jean-Marc Vallée.
Drobna dziewczyna, w za małych butach, z ogromnym plecakiem, wędruje półtora tysiąca kilometrów szlakiem turystycznym Pacific Crest Trail. Jest jednocześnie krucha i silna, naiwna i zdeterminowana w osiągnięciu celu. Jej życie i powody tej morderczej wędrówki w głodzie, niepewności, chłodzie i upale, w towarzystwie dzikich zwierząt i insektów poznajemy stopniowo z krótkich reminiscencji. Dzięki nim film jest emocjonalnym patchworkiem, przeskakującym między wzruszającymi wspomnieniami a zmaganiem się z naturą i własną słabością.
Każdy z nas ma w swoim życiu coś stałego, jakąś opokę, na której lub wokół której buduje swój świat. Dla jednych jest to rodzina, przyjaciele, dla innych praca lub hobby. Nietrudno sobie wyobrazić, co może się stać, kiedy taki życiowy drogowskaz zniknie. Po śmierci matki (Laura Dern) bohaterka „Dzikiej drogi" nie ma punktu odniesienia, jej życie rozsypuje się a ona sama rozmienia na drobne. Tułaczka ma być więc próbą pokuty, pogodzenia się ze sobą, uporania z traumą po śmierci matki i przygotowania do przyszłego życia.
Film przemawia bardziej do uczuć niż do rozumu. Trudno sobie bowiem wyobrazić, że ktoś zupełnie bez przygotowania wyrusza w morderczą, samotną drogę bez sprawdzenia sprzętu, zapoznania się z trasą, ba, nawet bez przymierzenia butów, które okazują się być za małe. Bohaterka ma więc chyba więcej szczęścia niż rozumu. Chociaż, z drugiej strony, kiedy posłucham jak przygotowani i ubrani wyruszają niektórzy „turyści" w nasze polskie Tatry, chyba nie powinnam się dziwić.
Generalnie film ogląda się dobrze. Fragmenty poezji, muzyka i malownicze widoki, zmieniające się z każdą milą wędrówki, zachęcają do oderwania na chwilę od codzienności i wybrania się choćby na spacer do parku. Każdy z nas ma przecież cos do przemyślenia.
Polecam!