Tuż przed wakacjami jednej z warszawskich szkół podstawowych nadano imię profesora Władysława Bartoszewskiego. Podczas uroczystości, w której uczestniczyli m.in. ambasador Izraela Anne Azari i Władysław T. Bartoszewski, syn profesora, padło wiele pięknych, ciepłych i wzruszających słów o patronie. Zaproszeni goście opowiadali dzieciom o profesorze ciekawostki, które mogą zainteresować a nie znudzić młodych ludzi na przykład to, że przepadał za geografią a nie lubił matematyki, że od dwunastego roku życia wiedział że chce zostać geografem lub reporterem.
Idąc za przysłowiowym ciosem, zachęcona gawędami o Władysławie Bartoszewskim sięgnęłam po niepozorną z wyglądu książkę o nietypowym tytule „Pędzę jak dziki tapir. Bartoszewski w 93 odsłonach" Marka Zająca. Odkryłam, że jest to jedna z takich lektur, po które sięga się wielokrotnie. Jest doskonała, szczególnie wtedy, kiedy otaczający świat przytłacza problemami. Pozwala nabrać uśmiechnąć się i nabrać dystansu, bo przecież jak mówił profesor „Robimy, co możemy, a czego nie możemy, też robimy!"
W 93 krótkich anegdotach poznajemy profesora Bartoszewskiego z nieco innej strony niż ta, z której większość z nas go zna. Ekran komputera, telewizora, publiczne wystąpienia pokazywały nam jego pozytywną ale oficjalną stronę. A przecież był zwykłą-niezwykłą postacią ponadprzeciętnie inteligentną, inspirującą, intrygującą i pełną pozytywnej energii. Można długo opowiadać jego życiorys, który chwilami nadaje się na wbijający w fotel film, o Auschwitz, AK, pomocy Żydom w czasie okupacji, pracy, polityce, działalności społecznej. Dzięki tej książce nie zapomnimy, że był przyjacielem wszystkich prawych ludzi, że przychodzili do niego naładować akumulatory pozytywną energią, że potrafił żartować jak mało kto i był prawdziwym mistrzem ciętej riposty.
Wraz z Władysławem Bartoszewskim spotykamy w książce inne postaci znane ze świata kultury i polityki Angelę Merkel, Jana Pawła II, Israela Gutmana. Ich spotkania w książce są jednak zupełnie inne niż te, które znamy z telewizyjnych obrazków. Cechuje je luźna przyjacielska atmosfera wręcz zażyłość wynikająca z długiej znajomości lub otwartego sposobu bycie profesora.
Myślę, że w czasach, kiedy młodzi ludzie, nawet nie zdając sobie z tego sprawy, cierpią na brak wzorców do naśladowania, takie niezwykłe postaci jak profesor Bartoszewski są na przysłowiową wagę złota. Uczą, jak być przyzwoitym człowiekiem, prawdziwym przyjacielem. Jak podążać za swoimi ideałami, jak być wiernym poglądom, jak cenić wolność własną i wolność drugiego człowieka. Jak starać się być otwartym, szanującym oponentów, dobrym i mądrym człowiekiem.
Sięgnijcie po tę książkę, nie jako po lekturę obowiązkową, ale jak po nagrodę, deser i na poprawę humoru. A może, tak jak mnie, zapadnie Wam w pamięć profesorskie „Zachowajcie czujność klasową! Trzymajcie się, za co możecie! Róbcie jak uważacie i uważajcie, jak robicie!" i będziecie żałować, że książka jest taka krótka...
Polecam!
Przeczytaj także:
„Nic zwyczajnego. O Wisławie Szymborskiej" Michał Rusinek
„Miniaturzystka"
„Złodziejka książek"