Każdy ma jakieś sekrety, sprawy, które absolutnie nie powinny ujrzeć światła dziennego. Tajemnice są niezależne od wieku. Swoje pierwsze powierzamy mamie, później dzielimy się z przyjaciółmi od serca. W życiu dorosłym zdarza się że sekrety przerastają człowieka i czasem nie nadają się do tego, aby powierzyć je komukolwiek.
W książce Liane Moriarty „Sekret mojego męża" tajemnica wiąże na zawsze pozornie zupełnie oddzielone od siebie rodziny. Początkowo kiedy czytałam książkę, miałam wrażenie, że stanowi ona zbiór odrębnych opowiadań o rodzinach. Jednak z kolejną przewróconą kartką zaczęła się wyłaniać sieć powiązań między nimi.
Mężów w książce jest trzech. Który z nich ma tytułowy sekret? W każdej rodzinie życie toczy się utartymi ścieżkami. Na stole pojawia się śniadanie, ktoś do kogoś dzwoni, ktoś prosi kogoś o rozmowę. Radości przeplatają się z tragediami. Początkowo gdzieś w tle pojawia się wątek kryminalny: nierozwiązana zagadka morderstwa nastolatki. Ten dramat kładzie się cieniem na codziennym życiu jednej z bohaterek. Wierzy ona, że odłożona na półkę sprawa znajdzie kiedyś swój finał. Czy przypadkowo odkryte nagranie pomoże w rozwikłaniu zagadki?
Jak na teatralnej scenie ktoś niepostrzeżenie kładzie na małym stoliku list. Niezauważony przez nikogo leży przez pół aktu i nagle w najmniej odpowiednim momencie, ktoś go otwiera i ... świat się zmienia. Okazuje się że dziwne sytuacje zaczynają pasować do siebie jak puzzle w rozsypanym obrazku.
Czy sekret, który ujrzał światło dzienne zmieni rodzinne życie? Czy sumienie bohaterów zmusi ich do ujawnienia tajemnicy? Czy samodzielnie zadana sobie pokuta może zastąpić wymierzoną przez sąd karę? Co zrobić, kiedy na jednej szalce wagi mamy rodzinę, dzieci i dobrego troskliwego tatę a na drugiej zbrodnię, skończone za wcześnie życie i tragedię innych rodziców? Pozornie wybór wydaje się oczywisty...