Powieść Magdaleny Parys pt.: „Tunel", to moje pierwsze spotkanie literackie z tą autorką i jej twórczością. Książka opowiada o młodych ludziach w powojennych Niemczech uwikłanych w trudne wybory. Jeden z bohaterów Klaus ginie w tajemniczych okolicznościach. W latach 80tych XX wieku nadzorował wykopanie tunelu umożliwiającego ucieczkę Franza z Berlina Wschodniego do Zachodniego. Cała historia opowiadana jest przez resztę zamieszanych w sprawę ucieczki bohaterów. Początkowo kolejne wypowiedzi sprawiają wrażenie nie połączonych ze sobą historii. Z biegiem czasu okazuje się, że dotyczą one tej samej sprawy a kolejne elementy wpasowują się w całość jak kawałki rozsypanej układanki. „Tunel" to również powieść o niespełnionej miłości, dramatach rodzinnych a tytułowy tunel to symbol zmian i nadziei na lepsze jutro.
Niewiele jest takich książek, które odkładam przeczytawszy połowę. Tak książka próbowała pokonać mnie parę razy. Za każdym razem dodawałam jej szansę mając nadzieję, że kolejne strony coś zmienią. Doczytałam do końca. Niestety muszę stwierdzić, że mimo entuzjastycznych recenzji, które znalazłam w Internecie na temat Tunelu książka nie trafiła do mnie ani pod względem treści ani sposobu narracji.
Nie twierdzę oczywiście, że nie należy po nią sięgać. Każda pozycja nawet nie do końca trafiająca w nasz gust, w jakiś sposób nas wzbogaca, pozwala odnaleźć inne własne spojrzenie na poruszane tematy. To czego brakowało mi w „Tunelu" najbardziej to choćby odrobiny humoru. Ja wiem, że trudne czasy nie skłaniają do żartu ale ta książka jest szara i smutna jak Berlin Wschodni przed upadkiem Muru Berlińskiego.