Mam ogromną przyjemność spędzać tegoroczny urlop nad polskim morzem. Choć dyskusja na temat opłacalności wakacji w Polsce i zagranicą zaczyna przypominać rozważania „nad wyższością świąt Bożego Narodzenia nad świętami Wielkiejnocy”, to ja nie mam wątpliwości. Lubię polskie morze. Ma ono dla mnie urok zarówno skąpane w słońcu jak i zasnute chmurami i pokropione deszczem. Lubię tu przyjeżdżać nawet w lutym, kiedy o dziwo nigdy nie zawiodła mnie pogoda. Gdyby nie termometr za oknem i brak liści na drzewach mogłabym wziąć kocyk i iść poczytać słuchając szumu fal . Wychodzę nad morze i … cała plaża moja . W moim ulubionym miasteczku przemili tubylcy i kilku niemieckich turystów z pobliskiego SPA. Zimowe sztormy wyrzucają na brzeg wszystko, co morze skrzętnie chowa przez resztę roku: wiaderka, foremki, łopatki, bursztyn, a w sklepie trzeba specjalnie zamawiać chleb, bo inaczej go nie wystarczy.
Wracając do lata nad Bałtykiem. Błękitne niebo, gorące słońce, piasek, szum morza, żyć nie umierać … Wszystko byłoby idealnie, gdyby nie imperatyw ludzi do bycia bardzo blisko siebie. Z prawej strony mojego koca jest dwadzieścia metrów pustej plaży, z lewej dwadzieścia pięć a rodzina rozkłada swój parawan dziesięć centymetrów od mojej głowy, rzucając mi prawie na koc ponton, materace, kółka do pływania . Kiedy przychodzę na plażę i muszę z kimś sąsiadować, to zostawiam półtora metra odstępu o innego grajdołka a jeśli nie ma odpowiedniej luki to albo idę dalej albo rezygnuję z wpychania się w „pierwszy rząd” przy morzu. Szanuję cudzą i swoją przestrzeń prywatną. Moja nadzieja, że owe półtora metra to za mało, żeby się wcisnąć zwykle pozostaje złudna. Prawie zawsze znajdzie się ktoś, kto uważa inaczej. Czy naprawdę wszyscy muszą układać się przy samej linii brzegowej, 10 metrów od wejścia lub na plecach tych, którzy byli na plaży wcześniej? Czasem wystarczy zrobić zaledwie parę kroków więcej, żeby mieć kawałek plaży dla siebie. To nie jest tak, że przeszkadzają mi inni plażowicze, że chcę mieć piasek i morze tylko dla siebie. Wakacje nad morzem lubię nie tylko ja. Tylko czy musimy je sobie wzajemnie umilać w taki sposób? Zostawmy może, minimum odległości w celu zachowania intymności sobie i innym plażującym . Czy musimy słuchać rodzinnych sporów, upominania dzieci, rozmów telefonicznych i chrapania za sąsiedniego grajdołka?