Tak się składa, że urodzinowo imieninowe uroczystości zbiegają się u nas z innymi prezentowymi okazjami. Pod koniec roku w krótkim czasie muszę wymyślić kilka propozycji prezentów dla moich pociech. W ciągu roku przychodzą mi do głowy różne pomysły, czasem zapisuję by potem je zrealizować, czasem jednak pomysły okazują się chybione, gust i potrzeby zainteresowanych się zmieniają. Na szczęście dla jednego z moich dzieci coraz częściej doskonałym prezentem jest książka, ale nie mogę wszystkich okazji „opędzić” książkami. Silimy się więc, wymyślamy. Prezenty nie kosztują mało a najczęściej są to zabawki, którym dziecko bawi się przez krótki czas, dobrze, jeśli ma ochotę do nich wrócić. Potem mamy pokój pełen zabawek a mały człowiek chodzi po mieszkaniu i „nuuuuuudzi się”. To o czym chciałam przypomnieć nie nadaje się wprawdzie na urodzinowy prezent (chociaż kto wie?), ale jest doskonałym pomysłem na „nuuuuudzenie się”. Nie wymaga też gigantycznych nakładów finansowych. Zabawa zaczyna się już podczas przygotowania.
Pamiętacie zabawę w kapsle, wyścigi, które organizowaliśmy na każdym wolnym kawałku chodnika? A łódeczki, które dziadkowie robili z orzechowych łupinek swoim wnukom. Mój mąż przypomniał sobie obie zabawy w akcie desperacji, kiedy dzieciaki próbowały wdeptać nas z nudów w podłogę. Kapsle powstały w czerwcu przed wyjazdem na wakacje i wyścigi organizowaliśmy na plaży. Łódeczki z łupinek orzecha włoskiego powstały podczas tegorocznych świątecznych ferii. W obu przypadkach był to strzał w dziesiątkę. Kapsle leżą w szufladzie i czekają na lepszą pogodę, a łódeczki zamieszkały w naszej łazience i pływają w misce, kiedy ktoś ma wolną chwilę. Co jakiś czas mamy więc w domu burze, sztormy, szkwały, które nikomu nie przynoszą szkody. A Wy macie swoje zabawy, którymi ratujecie nudne chwile?