Bal karnawałowy, zabawa z okazji Halloween, przedstawienia teatrzyków szkolnych to imprezy, które wielu rodzicom spędzają sen w powiek. Zabawy trwają dwie góra trzy godziny, ceny kostiumów powalają na kolana, nie ma ich w momentach, w których są najbardziej potrzebne a jak są, wszystkie wyglądają tak samo. Nie chcemy przecież potem oglądać zdjęć z pięcioma różowymi księżniczkami, dwoma Spidermenami i trzema Batmanami. No chyba, że pociecha się uprze. Wtedy dyskusja jest zbędna.
Sklepy i hipermarkety zasypują nas kostiumami w szczycie sezonu: Boże Narodzenie, Halloween, karnawał. Potem przebrania znikają a my rodzice dostajemy strzał w maju od naszego dumnego dziecka „Mamo, jestem krokodylem/osłem/pandą w przedstawieniu na Dzień Mamy".
„Fantastycznie!" ... i nerwowo zaczynamy szukać w Internecie. Dobrze, jeśli znajdziemy, to czego potrzebujemy i dodatkowo mamy szansę otrzymać przesyłkę na czas. Może się jednak okazać, że na stronie jest tylko kot i świnka a misia mogą nam dowieźć za miesiąc. Honor rodzica czasem ratują wypożyczalnie strojów. Działają cały rok, mają spory wybór kostiumów. Mam niestety to wątpliwe szczęście, że jeśli znajdę czegoś konkretnego, to z pewnością nie jest w odpowiednim rozmiarze. Osobiście również nie lubię korzystać z wypożyczalni. Nie mam żadnej zaprzyjaźnionej a moje zaufanie do czystości wypożyczanych strojów jest mocno ograniczone. Nie wyobrażam sobie, żeby w wysokim sezonie kostiumowym stroje czyszczono po każdym wypożyczeniu. Czasem żal mi również maluchów ubranych w pluszowe stroje kangurów, myszek w salach przedszkolnych, w których temperatura rzadko spada poniżej 25 stopni.
Sytuacja jest patowa. W Internecie pustka, wypożyczalnie odpadają pozostaje inwencja własna. Zapewniam was, że nie taki diabeł straszny. Do dziś pamiętam strój motyla z ogromnymi kolorowymi skrzydłami, które zrobił mi tata. Nikt nie miał takich. Były piękne i oryginalne. Czasem wystarczy tylko zacząć i nie zrażać się pierwszymi niepowodzeniami. Najłatwiejsze do wykonania są maski i to na nich dziś chciałabym się skupić. Posługiwanie się nożyczkami i klejem większość z nas opanowała już w przedszkolu. I to w zasadzie wystarcza. Jeśli nasze umiejętności plastyczne nie są wystarczające poszukajmy najpierw szablonów w sieci. Znajdziemy je dużo łatwiej niż gotowe stroje.
Moim ulubionym materiałem do robienia masek są cienkie pianki oraz samoprzylepne filce. Można kupić je w dobrych sklepach papierniczych lub na przykład w Empiku. Są w przeróżnych kolorach dlatego wasze prace mogą być naprawdę interesujące a miękkość materiału sprawi, że łatwo go uformować i gotowy produkt jest miły w dotyku. Jeśli również z nich korzystacie, wykonajcie najpierw papierowy model maski. Łatwiej go poprawić, dociąć, dosztukować lub po prostu ... wyrzucić i zrobić nowy, jeśli wykonany pies bardziej przypomina świnkę. Łatwiej też dopasować maskę do buzi naszego dziecka i zaplanować otwory na oczy i nos w odpowiednich miejscach. Maska oprócz tego, że piękna powinna być przede wszystkim wygodna i użyteczna.
Z doświadczenia wiem również, że jeśli maska składa się z kilku warstw wygląda dużo efektowniej i plastyczniej. Kiedy macie już gotowy papierowy szablon, odrysujcie go delikatnie na piance i wycinajcie. Potem należy posklejać elementy (tu musicie zainwestować w klej do pianek i styropianu, nie chcemy przecież, żeby myszka zgubiła wąsy a biedronce odpadały kropki). Ostatni szlif dajemy albo ozdabiając maskę za pomocą gotowych elementów (koralików naklejek) albo jeśli nasze umiejętności plastyczne na to pozwalają warto uplastycznić dzieło na przykład za pomocą pasteli. Ja pozostaję przy gotowych elementach. Pozostaje nam jeszcze zrobić dziurki i zamocować gumkę, która przytrzyma maskę tam, gdzie powinna być. Tą samą metodą możecie wykonać inne ozdoby i elementy scenografii.
Bierzcie nożyczki w swoje ręce i działajcie - karnawał tuż tuż.