O tym, że historię własnego kraju trzeba cenić i chronić wie każde dziecko. Bez niej nie istniejemy jako Polacy. Pytanie jak o nią powinniśmy dbać. Pamiętać, przekazywać wiedzę naszym dzieciom, żeby nie zapomniały kim są. Dlatego jest mi zwyczajnie przykro, kiedy elementy naszej historii niszczeją zaniedbane.
Pewnie każdy z nas zwiedził kiedyś ruiny zamków na Jurze Krakowsko Częstochowskiej. Część z nich jest zabezpieczonych i otoczonych troską ludzi z pasją. Ogromne dumne zamki takie jak warowny klasztor na Jasnej Górze, czy zamek w Pieskowej Skale otwarte są dla zwiedzających i przekazują to co maja najcenniejszego czyli historię. Inne takie jak zamek w Ogrodzieńcu czy Siewierzu choć są ruinami, to żyją nadal. Odbywają się w ich murach imprezy, ludzie tłumnie tu przybywają, mogą wyobrazić sobie życie, które tu kiedyś się toczyło.
Jest jednak wiele takich miejsc, które straszą tabliczkami o niebezpieczeństwie i wejściu na własną odpowiedzialność. Często nie widać ich prawie zza ogromnych krzaków. Przyroda i wandale powoli biorą je w posiadanie. W poszukiwaniu zamku Ostrężnik odbyliśmy długi spacer po pięknej puszczy bukowej. Stojąc, na wydawało się bezładnej kupie kamieni, zorientowaliśmy się, ze stanowi ona część kamiennych murów na wierzchołku skalnego wzgórza. Zamek w Smoleniu ledwo znaleźliśmy wśród gęstego lasu a tabliczki „niebezpieczeństwo" nie zachęcały do wejścia.
Ja wiem, że utrzymanie takiego ogromnego obiektu związane jest z kosztami, których biedne gminy nie mają. Z drugiej jednak strony ruiny te są często jedyną atrakcją przyciągającą turystów a wraz z nimi pieniądze. Jeszcze kilka lat i te zaniedbane miejsca zostaną pochłonięte przez przyrodę lub rozebrane przez przedsiębiorczych rabusiów a pozyskany materiał wykorzystany do innych celów.
No chyba że ... I tu przychodzi na myśl rozwiązanie być może kontrowersyjne z jednej strony ale może będące ostatnią deską ratunku dla niszczejącego dziedzictwa. Jest nim kapitał prywatny. Przykładem zamku który teraz przeżywa swoją drugą młodość jest zamek w Bobolicach. Jego dumne mury wznoszą się jak w XIV wieku a stało się to dzięki braciom Dariuszowi i Jarosławowi Laseckim. Plany rekonstrukcji obiektu przegotował zespół wybitnych naukowców m.in. z udziałem profesorów Janusza Bogdanowskiego oraz Leszka Kajzera.
Parę lat temu na wzgórzu stały dwie ściany zamku i fragmenty murów. Jeszcze kilka lat i zamiast dumnych murów mielibyśmy malowniczą stertę kamieni. Najpierw wokół całości obiektu pojawił się mało efektowny płot, potem zaczęła wyłaniać się brama. Z każdym rokiem bryła zamku nabierała kształtu. Teraz już nie trzeba zastanawiać się, jak wyglądała budowla, jak żyli w niej ludzie. Można wejść obejrzeć, posłuchać przewodnika. Dowiedzieć się, które części zamku są oryginalne, a które odtworzone z precyzją i dbałością o szczegóły, czy posłuchać legend związanych z tym miejscem.
Można oczywiście dyskutować, czy taka całkowita rekonstrukcja nie zaciera trochę historii. Czy może zabezpieczone ruiny nie są lepszym świadectwem upływającego czasu i nie przekazują wierniej historii. Te rozważania pozostawiam zwiedzającym. Myślę jednak, że dla naszych dzieci, dla których życie rycerskie jest abstrakcją a zamek kojarzy się głównie z Hogwartem, takie miejsca pozwolą łatwiej wyobrazić sobie przeszłość, a legendy zachęcą do wędrówek i poznawania naszego kraju.