Końcówkę tegorocznych wakacji spędziliśmy na południu Polski w okolicach Tarnowa. Nie była to nasza pierwsza wizyta w tym regionie, ale pierwsza spędzona bardzo aktywnie. Odwiedziliśmy miedzy innymi trzy zamki, każdy w zupełnie innym stylu, ale godny polecenia, chociaż z innego powodu. Najbardziej tradycyjny, zarówno jeśli chodzi o samą budowlę jak i sposób zwiedzania był zamek Nowy Wiśnicz. Zapadł szczególnie w pamięci mojego syna, z powodu wycieczki w okularach wirtualnej rzeczywistości. Drugi Zamek w Dębnie o niezwykle gustownie urządzonych wnętrzach wygląda bardzo reprezentacyjne. Jak głosi legenda w zamku w wieżyczce przylegającej do sali balowej została zamurowana (wraz z posagiem) córka właściciela zamku. Dziewczyna miała podobno szczególnie piękne złote warkocze. W XX wieku rzeczywiście znaleziono szkielet i złote warkocze, jednak skarb w tajemniczy sposób zaginął.
Trzecim zamkiem, który odwiedziliśmy był Tropsztyn, niezwykle malowniczo położony na skale nad Dunajcem. Nazwa miejscowości Wytrzyszczka, której powinniście szukać na mapie może sprawić, kłopot nie tylko obcokrajowcom. Sam zamek, to właściwie rekonstrukcja warowni obronnej pochodzącej z XII wieku. To w jakim stanie były mury zamku przed rozpoczęciem odbudowy/renowacji pokazują czerwone linie na murach. Tak jak w przypadku wielu tego typów budowli czas, warunki atmosferyczne i łatwo dostępny materiał budowlany powodowały, że zamek praktycznie przestawał istnieć. Odbudowa trwa nieprzerwanie od 1993 roku a od 2005 jest on udostępniony zwiedzającym.
Zwiedzanie zamku zaczynamy od lochów i piwnic idąc wąskimi ciemnymi kamiennymi korytarzami. Potem przechodzimy przez kilka poziomów zamkowych komnat w których umieszczone są ekspozycje. W jednej z nich mój syn znalazł skarb, który był chyba dla niego bardziej atrakcyjny od tego inkaskiego.