Ostatnie komentarze

Dziś propozycja dla tych, którzy spędzając czas w okolicach Wiednia mają akurat zbędne dwie godziny czasu. Seegrotte w Hinterbrühl to największe w Austrii podziemne jezioro położone na terenie dawnej kopalni gipsu.


W kopalni Hinterbrühl wydobywano gips od 1848 roku. W 1912 roku w wyniku wybuchu zalane zostały niższe części kopalni i eksploatację zakończono. Wiele litrów krystalicznie czystej wody w ciemnych korytarzach jaskiń kusiło ludzi i w 1932 roku stworzona została trasa turystyczna, dzięki której można podziwiać to urokliwe miejsce.


Dogodne położenie oraz doskonała ochrona przed bombardowaniami spowodowały, że w czasie drugiej wojny światowej naziści przejęli kopalnię, wypompowali wodę i przekształcili atrakcję turystyczną w podziemną fabrykę części do samolotów bojowych Heinkel He 162. Aby fabrykę uczynić jeszcze bardziej użyteczną pomalowali całe jej wnętrze na biało i wybetonowali dno osuszonego jeziora.


Po zakończeniu działań wojennych grotę ponownie zalano wodą udostępniono zwiedzającym. Mimo dewastacyjnych działań nazistów kopalnia wraz z podziemnym jeziorem o powierzchni 6200 metrów kwadratowych jest niezwykle pięknym miejscem i jedną z najbardziej znanych podziemnych tras turystycznych w Austrii.

więcej»

My Polacy, choć przykro to przyznać, chyba nie lubimy się nawzajem. Rzadko zdarzają się sytuacje, kiedy Polak cieszy się z sukcesu swojego rodaka. Potrafimy za to z mściwą satysfakcją roztrząsać cudze porażki, A przecież, podobnie jak inne narody i my mamy z kogo być dumni. Politycy, duchowni, naukowcy, sportowcy w każdej dziecinie mamy osiągnięcia i sukcesy. Są również Polacy, których dokonania bardziej znane są poza granicami naszego kraju.


Zupełnie przypadkiem dokonania jednego z nich poznaliśmy podczas podróży przez Austrię. Historia jednego z bardzo malowniczych zamków związana jest z naszym rodakiem.


Zamek Kreuzenstein będący początkowo własnością rodziny Habsburgów położony jest w Dolnej Austrii. Koleje losu nie były dla zamku łaskawe. W jego najgorszym momencie trudno było określić, gdzie w zamku znajdowała się brama, fosa a gdzie wieże. W tym momencie na scenie pojawia się polska rodzina Wilczków a właściwie jeden z jej najbardziej znanych przedstawicieli Johan Nepomuk Graf Wilczek. Szlachecka rodzina Wilczków pochodzi z Dobrej na Śląsku Cieszyńskim. W XVIII wieku wzbogaciła się znacznie dzięki złożom węgla odkrytych na swoich ziemiach i stała się jedną z najbogatszych rodzin w państwie Habsburgów. Graf Wilczek był ówczesnym człowiekiem renesansu. Studiował archeologię, historię sztuki i nauki przyrodnicze. Był głównym sponsorem austro-węgierskiej wyprawy na Biegun Północny, po której został prezydentem Austriackiego Towarzystwa Geograficznego, wspierając budowę polarnych stacji meteorologicznych. Na jego cześć nazwane zostały Ziemia Wilczka oraz Wyspa Wilczka w arktycznym archipelagu Ziemia Franciszka Józefa, a także Przylądek Wilczka, obok którego znajduje się Polska Stacja Polarna Hornsund.


Graf przyczynił się do powstania wiedeńskiej służby ratowniczej przekształconej po latach w Wiedeńskie Pogotowie Ratunkowe. Graf Wilczek był założycielem Wiedeńskiego Towarzystwa Miłośników Sztuki, mecenasem sztuki i miłośnikiem architektury.

więcej»

Lubię zwiedzać, poznawać nowe miejsca, choć moi bliscy wiedzą, że sama podróż nie należy do moich ulubionych sposobów spędzania wolnego czasu. Gdyby tak można było, jak za pomocą proszku fiuuuu, w jednej chwili przenieść się w inne miejsce, byłoby mi znacznie łatwiej. Z dziećmi wnętrz staramy się nie oglądać Wyjątek robimy oczywiście dla muzeów zupełnie wyjątkowych i takich, w których eksponatów można dotykać. Nie bardzo mam ochotę biegać za dziećmi i powtarzać nie dotykaj, nie siadaj, nie ruszaj i odpowiadać na zdegustowany wzrok pilnujących pracowników. Jak na razie preferujemy więc zwiedzanie z zewnątrz. W taki kanon świetnie wpisują się muzea na wolnym powietrzu, pokazy, parki, ogrody i skanseny. Te ostatnie ja osobiście lubię najbardziej. Niestety nie mam rodziny na wsi, dzięki której moje dzieci mogły by dowiedzieć się, że mleko, masło czy śmietana nie rosną w hipermarketach, krowa nie jest fioletowa a kurczak to nie Angry Birds. Staramy się więc pokazywać im jak żyli, gdzie mieszkali i jak pracowali ludzie jeszcze pięćdziesiąt czy sto lat temu. Najbardziej lubi,ę kiedy towarzyszy nam mój tata, który wie do czego służyły poszczególne eksponaty i ciekawie opowiada o nich dzieciom.


Niedawno okazało się, że nie trzeba jechać bardzo daleko od Warszawy, żeby znaleźć się w XIX-wiecznej wsi. Najbliższy znany nam Skansen Kultury Ludowej i Ziemiańskiej znajduje się we wsi Kuligów nad rzeką Bug. Twórcą i właścicielem działającego od 2000 r., obiektu jest amator etnografii pan Wojciech Urbanowski.


Nieprzerwanie od roku powstania w Skansenie pojawiają się nowe elementy. Dziś można tu zobaczyć kuźnię, wiejską chatę, spichlerz, stodołę, oborę, dworek drobnoszlachecki oraz wozownię. Właściciel mówi, że głównym założeniem skansenu jest pokazanie zagrody szlacheckiej, oraz zapoznania się z tamtejszymi zawodami. Perełkami w ekspozycji Skansenu są pojazdy konne oraz miejsca i zawody z nimi związane: powroźnika, kołodzieja, kowala, rymarza. Odtworzono także warsztat rymarski, stolarski, gręplarnię i magiel.

więcej»

Jadąc do niewielkiej wsi Rogalin położonej malowniczo na prawym brzegu Warty nie przypuszczaliśmy, że zespół pałacowy rodziny Raczyńskich jest tak imponujący. Zaliczany do najpiękniejszych miejsc Wielkopolski Rogalin stał się centrum życia politycznego i kulturalnego w latach 70tych XVIII wieku, kiedy Kazimierz Raczyński pisarz koronny, starosta generalny Wielkopolski i marszałek nadworny koronny na dworze Stanisława Augusta Poniatowskiego podejmował swoich licznych gości.


Zaparkowaliśmy samochód na zupełnie pustym parkingu i przeszliśmy przez bramę. Rozmach dziedzińca oraz pałacu robi imponujące wrażenie. Kompleks składa się z głównego budynku i połączonych z nim dwóch oficyn bocznych. Wzdłuż poprzedzających go dziedzińców usytuowano drewutnię, stajnię, powozownię i dworskie czworaki.


Mimo, że w czasie II wojny światowej pałac był siedzibą szkoły Hitlerjugend jego architektura nie została trwale zniszczona. Mocno uszczuplono za to jego oryginalne wyposażenie. W 1948 roku zaniedbany zabytek został przekazany Muzeum Narodowemu w Poznaniu, które utworzyło tu swój oddział działający w pałacu do dziś. Z pomocą środków Unii Europejskiej w ciągu ostatnich lat cały kompleks odzyskał swój dawny blask. Podziwiać go można od wiosny 2015 roku.

więcej»
23Maj2016

Do zamku w Kórniku zawsze było nam nie po drodze: za daleko, nie ten kierunek, za mało czasu. Przyszedł wreszcie czas, żeby nadrobić zaległości i odwiedzić również to miejsce.


Bezsporną ozdobą miasteczka, znanego od XIV wieku, jest zespół zamkowy wznoszący się na brzegu Jeziora Kórnickiego. Pierwszy gotycki zamek stanął tu na wzmocnionej palami wysepce w XV wieku. Sto lat później Górkowie rozpoczęli wznoszenie murowanej siedziby rodów i podobnie, jak to bywa z większością zamków, każdy kolejny właściciel przebudowywał go zgodnie z panującym stylem i własnymi upodobaniami. Za obecny wygląd odpowiada rodzina Działyńskich. Tytus Działyński a następnie Jan Kanty Działyński przebudował zamek z myślą o eksponowaniu dzieł sztuki oraz pamiątek narodowych. Ich krewny hrabia Władysław Zamojski wzbogacił i tak już pokaźną kolekcję o własne zbiory etnograficzne z Australii, Polinezji i Madagaskaru. W testamencie zapisał majątek narodowi polskiemu. Od 1954 roku zamek wraz z biblioteką należą do Polskiej Akademii Nauk.


Bryła zamku od frontu nie zrobił na nas szczególnego wrażenia. Może neogotycki most przerzucony przez fosę nadał jej nieco lekkości i uroku. Dopiero spacer wokół zamku spowodował, że zmieniliśmy o budowli zdanie. Krągła wieża z niesymetrycznymi oknami, czy taras i ganek od strony parku robią znacznie lepsze wrażenie. Zamek można zwiedzać. Po szczególnie pięknych drewnianych zamkowych podłogach posuwaliśmy się w ogromnych filcowych kapciach. Już dawno nie zwiedzałam żadnego muzeum w tym oldschoolowym obuwiu. Moje dzieci miały je na nogach po raz pierwszy i doskonale bawiły się jeżdżąc w nich jak na lodowisku. Towarzyszące nam liczne wycieczkowe grupy dzieci zachowywały się podobnie a stoicki spokój Pań pilnujących ekspozycji zrobił na mnie wrażenie.

więcej»
© DomowyPatchwork - All Rights Reserved.

mapa strony