Pograj ze mną, czyli nasze ulubione planszówki

Oprócz walizki z książkami (zastąpionej częściowo przez wypchaną bibliotekę w tablecie) zabieramy ze sobą na wakacyjne wyjazdy całą masę planszowych gier. Każdą z nich wyjmuję z pudełka, pakuje do torebki ze strunką i wkładam do jednej skrzyneczki. Dzięki temu bagaż nie wygląda jak przygotowanie do przeprowadzki a podczas wakacji nie można powiedzieć, że „nie ma w co się bawić".
Gry planszowe to idealny pomysł na wspólne spędzenie czasu, uczą rywalizacji i zasady fair play. Najmłodsi gracze uczą się radzić z przegraną. Część z naszych ulubionych gier wymaga stołu więc są doskonałe kiedy „w czasie deszczu dzieci się nudzą", inne nie mają klasycznej planszy więc można grać praktycznie wszędzie: na kocu na plaży, na pikniku, w namiocie.
1. Grzybobranie i Chińczyk
Na pierwszy ogień absolutna klasyka. Grzybobranie znają chyba wszyscy, jeszcze z własnego dzieciństwa. Wędrujemy po planszy zbierając do koszyczka małe „jadalne" grzyby. Zabawa ma tę zaletę, że zwycięzców może być dwóch: ten, który zbierze najwięcej grzybów i ten, który pierwszy dotrze do mety. Chińczyka nie muszę nikomu rekomendować. Wydawałoby się, że gra nudna, bo poza rzucaniem kostką i przesuwaniem pionków nic się nie dzieje. A jednak emocji jest zawsze mnóstwo. Dla młodszych dzieci proponuję rozgrywkę ograniczyć do dwóch pionków na każdego gracza. Zasada ta sama a gra nie zdąży znużyć mniej cierpliwych graczy.