Żeby pamiętać…
Ze wszystkich miesięcy w ciągu roku najdłuższy jest dla mnie listopad. To taki nostalgiczny, melancholijny czas. Drzewa bez liści, szare niebo, wcześnie zapadający zmierzch ... już nie polska złota jesień a jeszcze daleko do rodzinnych i ciepłych świąt Bożego Narodzenia.
Listopadowe święta skłaniają do refleksji i rozmyślań. Ich bohaterami dla mnie są nie tylko moi najbliżsi, którzy odeszli. Co roku, w któryś listopadowy weekend idziemy na Cmentarz Wojskowych na Powązkach. Staramy się wtedy przypominać naszym, coraz starszym dzieciom, ludzi ważnych dla Polski. Chcemy na chwilę zatrzymać się w miejscach upamiętniających tych, którzy odeszli broniąc tego co dla nich było a dla nas jest ważne.
Wydaje mi się, że poza ubraniem, nakarmieniem, wysłaniem do dobrych szkół, to właśnie jest jedna z ważniejszych ról, które upływający czas nakłada na nas, rodziców. Młode pokolenie na szczęście pewnych rzeczy nie widziało, nie doświadczyło a nie każdy ma dziadków, którzy są namacalnym dowodem walki i mijającej historii. Różnie traktowane lekcje historii przekazują suche fakty, które nauczone i zaliczone wylatują z młodych głów zdecydowanie zbyt szybko. Dużo więcej opowiadają proste brzozowe krzyże, trawiaste mogiły i tabliczki z wiekiem pochowanych harcerzy z Szarych Szeregów. „Mamo, oni byli tylko o kilka lat starsi ode mnie...".
Co roku czytamy i opowiadamy historię Pomnika w Dolince Katyńskiej uświadamiając, że nie zawsze Polska mimo, że niepodległa z nazwy, była wolnym krajem, w którym prawda ma wartość nadrzędną. Ogromne wrażenie robi również mnogość zniczy zapalonych przed Pomnikiem Pomordowanych w Obozach Koncentracyjnych.